sans-culotte sans-culotte
310
BLOG

Polska Gwatemalą Europy

sans-culotte sans-culotte Polityka Obserwuj notkę 1

Polski Sejm z początkiem lipca przegłosował projekt ustawy dotyczący całkowitego zakazu aborcji (do dalszych prac w Komisji Sejmowej) głosami tak "ciemnogrodziańskiego" klubu PiS, jak i 1/3 "postępowego" klubu PO, przy głosach przeciwnych tych posłów SLD, którym chciało się wówczas przyjść na głosowanie.


Obecna ustawa antyaborcyjna z 1993 r. dopuszcza możliwość przerwania ciąży w wyjątkowych okolicznościach takich jak zagrożenie życia lub poważnego uszczerbku na zdrowiu matki, znacznego uszkodzenia płodu lub ciąży pochodzącej z gwałtu/kazirodztwa/pedofilii. Prawo prawem, a - jak pokazuje przykład Alicji Tysiąc - praktyka sobie... Jaśnieoświeceni posłowie uznali jednak, że nawet takie regulacje prawne są zbyt liberalne i należy je znieść.


Przede wszystkim warto zauważyć, że głosowanie to wpisuje się w polityczną grę przedwyborczą i prawdopodobnie nie chodzi w nim o ostateczną zmianę prawa, a jedynie o przypodobanie się określonym grupom elektoratu. PiS chce pokazać, że stoi murem za nauczaniem Kościoła, PO chce zrobić ukłon również w stronę tych konserwatywnych wyborców (a jednocześnie zyskać większe poparcie zza ambon), a SLD wykreować się na jedynych konsekwentnych obrońców praw kobiet. Stąd też zapowiadany przez Sojusz - oczywiście tylko na potrzeby kampanii - projekt ustawy dotyczący liberalizacji obecnych restrykcji antyaborcyjnych.


Tak to wygląda po wstępnym zapoznaniu się ze sprawą, chociaż w kraju nad Wisłą wszystko jest możliwe i jeżeli posłowie prawicy wykażą się większą determinacją... strach myśleć!


Całkowity zakaz aborcji to prawo, według którego kobieta może być zmuszona do urodzenia dziecka, nawet jeśli grozi jej przez to śmierć lub trwałe kalectwo, nawet jeśli jest 12-letnią dziewczynką, która "zaciążyła" w wyniku gwałtu etc. Tak daleko idące regulacje prawne ma na świecie jedynie kilka, ultrakatolickich krajów (w Europie - Watykan i Malta, a poza tym niektóre kraje latynoamerykańskie, jak Nikaragua, Salwador czy Gwatemala, oparte o wzorzec kulturowy "machismo", gdzie przemoc i gwałty są niemalże na porządku dziennym)... Warto zauważyć, że nawet kraje fundamentalistycznie islamskie (jak Arabia Saudyjska czy Iran) dopuszczają w swoim ustawodawstwie wyjątkowe okoliczności, uprawniające do wykonania zabiegu przerwania ciąży.

Interesujące, że całkowity zakaz aborcji obowiązywał zwykle w państwach totalitarnych takich jak III Rzesza czy ZSRR w epoce Stalina.


Szczególnie zabawna jest argumentacja polskiej prawicy za całkowitym zakazem aborcji, według której chodzi jej o "ochronę życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci", co ma z kolei wynikać z nauczania Kościoła. Często jednak to ci samo posłowie/-anki głosowali za wysłaniem polskich żołnierzy na - również potępianą przez Stolicę Apostolską - wojnę w Iraku w 2003 r., gdzie masowo ginęli ludzie (tak żołnierze, jak i cywile), ale ich życiem już nikt się nie przejmował...


Polscy posłowie/-anki są zdania, że można dekretem rozwiązać zjawisko przerywania ciąży. I są w głębokim błędzie, ponieważ zabiegi takie będą nadal wykonywane w podziemiu aborcyjnym lub w zagranicznych klinikach aborcyjnych (np. w Czechach czy UK, gdzie są niejednokrotnie tańsze niż w Polsce). Niechęć do decydowania się na potomstwo wynika często z niskich standardów życia (braku pracy, niskich płac, słabej dostępności mieszkań) oraz braku realnej pomocy socjalnej państwa - w tym prorodzinnej i kierowanej do samotnych matek. Wielu ludzi nie chce mieć dzieci, bo ich zwyczajnie na to nie stać. Ale - jak widać - polska prawica uważa, że "kogo Pan Bóg stworzył, tego nie umorzył"... Swój moralny obowiązek troski o życie ogranicza do polityki na rzecz nienarodzonych, bo o narodzonych... któż by pamiętał?


W swoim katolickim fundamentalizmie posłowie/-anki zapominają również o starej zasadzie, że "lepiej zapobiegać"... Polskie szkoły nie mówią uczniom o metodach zapobiegania niechcianym ciążom, schorzeniom wenerycznym i ogólnie o życiu seksualnym, bo... po co? Niech się dzieci uczą same... Poza tym środki antykoncepcyjne są drogie, zwłaszcza jak na kieszeń niezamożnej części społeczeństwa, i nikt nie myśli o ich refundacji (za wyjątkiem SLD - przed wyborami).


Jakie to proste. Wystarczy zakaz i już - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - nie ma aborcji... Czyżby polski Sejm był aż tak ograniczony intelektualnie? A może chodzi o zwykły, chłodno skalkulowany interes - posłowie/-anki dostaną darmowe błogosławieństwo przedwyborcze zza ambon, księża "nowy narybek" (wszak każde dziecko to "żyła złota" dla Kościoła - by wymienić chrzty i komunie), lekarze dorobią w prywatnych gabinetach ginekologicznych, policja zajmująca się ściganiem nielegalnych aborcji weźmie większe łapówki...? Nawet linie lotnicze będą miały więcej pasażerek... Żyć, nie umierać.

Witajcie w republice bananowej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka